data wydania: pierwsza publikacja 1869
r.; grudzień 2009 r. (e-book)
stron: 684
wydawca: Zielona Sowa
przeczytane: 15.01.2014 r.
“Idiota” to powieść obyczajowa...
ale jedyna w swoim rodzaju. Są romanse (mnóstwo romansów),
salonowe intrygi, skandale i interesy... Obserwujemy je jednak oczami
szalonego mistrza psychologii, który uwielbia nurzać się w brudach
ludzkiego charakteru. To trochę tak, jakby kolejny sezon jakiegoś
brazylijskiego tasiemca o sercowych rozterkach zbuntowanej Dolores
powierzono do zrealizowania, dajmy na to, Darrenowi Aronofskiemu.
Efekt byłby prawdopodobnie dosyć szokujący i na pewno ocierający
się o geniusz.
Właśnie tak jest z “Idiotą”.
Fabuła lawiruje wokół skomplikowanych damsko-męskich relacji.
Nasz tytułowy bohater, czyli książę Lew Nikołajewicz Myszkin, powraca do Rosji z kuracji
w szwajcarskim uzdrowisku, aby uporządkować swoje sprawy
majątkowe. Szybko zostaje uwikłany w subtelne gierki bogatych i
zblazowanych ludzi, jednak kompletnie nie umie się odnaleźć, jako
że z natury jest łatwowierny, szczery, altruistyczny i głęboko
przekonany o fundamentalnej dobroci całego świata, a do tego cierpi
na epilepsję i spore rozchwianie emocjonalne. Na jego drodze staje
Nastazja Filipowna – szalona i demoniczna kobieta, której
scharakteryzowanie zabrało Dostojewskiemu istotną część tej
książki, w związku z czym ja się go w tym miejscu nawet nie
śmię podjąć. Dodajmy do tego niezrównoważonego, mrocznego
i na wskroś rosyjskiego Parfiona Rogożyna i w efekcie powstaje
wybuchowy trójkąt, który staje się punktem wyjścia dla całego
obszernego dzieła.
Bohaterowie są dokładnie tacy, jak
należałoby się tego po Dostojewskim spodziewać – wielowymiarowi
i oddani w najdrobniejszych szczegółach. Pierwszoplanowi, których
grono jest swoją drogą naprawdę szerokie, staną się wam bliscy
jak przysłowiowa “własna matka”. Autor wręcz delektuje się
każdą ich myślą i gestem. Postaci o charakterze
drugoplanowym czy epizodycznym siłą rzeczy mają do swojej
dyspozycji mniej miejsca, są za to nakreśleni dynamicznie, zawsze z
jakimś zapadającym w pamięć akcentem czy manierą. Prawdziwa
wirtuozeria.
Pomiędzy popychaniem do przodu fabuły
a zgłębianiem tajników psychiki rosyjskiej magnaterii pisarz
znajduje dodatkowo, jak to ma w zwyczaju, niemało czasu na sprawy
społeczno-psychologiczne. “Idiota” to książka, która nie jest
nawet w połowie tak wypełniona dygresjami i rozważaniami na tematy
rozmaite jak “Bracia Karamazow”, mimo to kilka bardzo istotnych
spraw zostało mocno wyeksponowane. Obsesyjnie wręcz przejawia się
motyw kary śmierci (Dostojewski w wyniku carskich represji za młodu
sam o włos uniknął egzekucji, ciekawa to historia i
zainteresowanym polecam zapoznanie się z biografią pisarza), są
przemyślenia dotyczące ustroju i porządku społecznego (rodzące
się w czasach powstawania powieści nurty socjalistyczne i
anarchistyczne oraz reformy skostniałego caratu) oraz oczywiście
religii.
Elementem o którym koniecznie trzeba
wspomnieć jest humor. “Idiota” jest miejscami bardzo zabawny,
jedna z początkowych scen, w której generałowa wraz z córkami
zabawia się nieco kosztem niezręcznego towarzysko Myszkina, to
jeden ze śmieszniejszych kawałków literatury jakie znam. Są to
dowcipy oparte o cięty i żywy dialog, a więc takie, jakie lubię
najbardziej. Humorystyczno-ironiczny charakter niektórych scen pełni
jeszcze dodatkowe zadanie – tworzy mocny kontrast z rozdziałami, w
których nikomu bynajmniej do śmiechu nie jest. Balansowanie na
granicy kabaretu i tragedii autor opanowane ma doskonale. Z pewnością
zwrócicie uwagę na ten fakt, gdy dobrniecie do sceny “niedoszłego
samobójstwa” - fantastyczny, pełen napięcia fragment, w którym
ironia miesza się z horrorem.
Czas jednak wspomnieć o istotnej w
moim odczuciu wadzie. “Idiota” to powieść bardzo
nieuporządkowana, gęsta, bałaganiarska wręcz. Dostojewski
pracował nad nią w naprawdę trudnym okresie swojego życia,
zmagając się z wieloma problemami osobistymi i chorobą – i to
widać na każdym kroku. Książka składa się w większości z
dialogów lub wewnętrznych monologów, które bohaterowie (w
szczególności książę) prowadzą sami ze sobą, wypowiedzi te są
chaotyczne, urywane, nierzadko tracące wątek, skaczące z jednej
myśli na drugą, luźno powiązaną. Z jednej strony dodaje to
realizmu – w końcu jest to historia o losach ludzi o
dość pogmatwanej psychice – ale zarazem powoduje, że
chwilami czyta się okropnie ciężko.
Biorąc powyższe wady i zalety pod
uwagę, miałem zamiar dać “Idiocie” szkolną czwórkę, mocną,
może nawet z plusem. Doceniam geniusz który nieraz przebija się
przez ciężką w tym przypadku prozę Dostojewskiego, ale w pewnym
momencie czułem się już po prostu zmęczony. Sytuacja wydawała
się więc już klarowna, przesądzona wręcz, i wtedy nadeszło
zakończenie... Nie powiem nic, najmniejszego nawet słówka, żeby
nie popsuć nikomu niesamowitej satysfakcji z jednego z najbardziej
spektakularnych finałów jakie sobie przypominam. Końcówka
“Idioty” to cud, mistrzostwo. Można miejscami nieśmiało
domyślać się do jakiej konkluzji zmierza cała opowieść, ale i
tak nie sądzę, żebyście byli przygotowani w stu procentach na tak
mocne uderzenie. Tak więc za finał – pełny dodatkowy punkt.
Moja ocena: 5/6
i cóżeś uczynił??? moja lista zakolejkowanych książek i tak już jest długa, a teraz jeszcze „Idiota”? piszesz, że ciężko się czyta, że zagmatwana i chaotyczna, to po coś dodawał o niesamowitym finale? uhhhh, nie mam czasu na jeszcze jednego klocka! :P
OdpowiedzUsuńzawsze mogę opowiedzieć i zepsuć zabawę... chcesz? zakończenie nawiązuje mocno do pewnego znanego nam serialu ;)
Usuńserialu... ciekawe, którego. ale nie mów, bo może jeszcze porzucę blogowanie o tajemniczych substancjach na rzecz zgłębiania klasyki literatury światowej...
Usuń