Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

wtorek, 10 czerwca 2014

Jak zwykle solidnie. Stephen King "Worek kości".

Stephen King. "Worek kości".

data pierwszego wydania: 1989 r.
stron: 736
przeczytane: 08.06.2014 r.

“Kultura popularna” zazwyczaj nie oznacza nic dobrego. Moje pierwsze i natychmiastowe skojarzenia oscylują wokół śpiewających zniewieściałych gogusiów, śmieciowego żarcia rodem z sieci fast-foodów, tandetnych hollywoodzkich filmów akcji oraz książkowych serii o wampirach ze szkoły średniej. W nielicznych przypadkach okazuje się jednak, że można wydać dzieło prawdziwe masowe bez cienia żenady i bez robienia z odbiorcy idioty. Specjalistą od takich sprytnych rozwiązań jest Stephen King, który od bez mała czterdziestu lat bombarduje nas nieprawdopodobną ilością powieści, z których większość odnosi znaczący komercyjny sukces, zachowując przy tym bardzo wysokie walory artystyczne.

Worek kości” to jeden z bardziej znanych i jeden z wyżej ocenianych tytułów w dorobku autora. Historia nie powinna zaskoczyć specjalnie nikogo, kto z kingowskim światem miał już wcześniej do czynienia. Mamy więc siły nadprzyrodzone, zgniłą mentalność zapadłych amerykańskich miasteczek i silnie zarysowanego męskiego protagonistę, który znalazł się na ostrym zakręcie życia. Czterdziestoletni Michael jest znanym i spełnionym pisarzem, którego powieści trafiają regularnie do ścisłej czołówki bestsellerów. Nie może się on jednak od kilku lat pozbierać po nieoczekiwanej śmierci żony, przez co cierpi na całkowitą blokadę twórczą. Jego kariera wisi więc na włosku i pomimo bezpiecznej sytuacji materialnej gwarantowanej przez spore oszczędności na koncie, Mike zaczyna tracić poczucie sensu własnego życia. Pchany przez trudne do wyjaśnienia, nieracjonalne impulsy oraz przez uporczywe koszmary, wyrusza do malowniczej, położonej nad brzegiem jeziora letniej rezydencji Sara Laughs, w której niegdyś spędził wiele cennych chwil ze swoją małżonką. Na miejscu okazuje się, że letniskowy dom kryje w sobie mroczne historie sprzed wielu dekad, które żona naszego bohatera w ostatnich miesiącach swojego życia poruszyła niczym przysłowiowe mrowisko kijem.

Opowieść traktuje więc o duchach, o zbrodni, o małomiasteczkowym okrucieństwie. Mocna książka, obfitująca w wiele brutalnych, szokujących scen, do czego King zdołał już swoich czytelników przyzwyczaić. Nie zostawia znów suchej nitki na amerykańskim społeczeństwie, które pod warstwą komercyjno-hedonistycznego lukru kryje straszną zgniliznę i rozpad wszelkich norm.

Dużym plusem jest staranna i niespieszna budowa postaci. Odbywa się to kosztem przynajmniej setki dodatkowych stron i znacznego spowolnienia akcji w niektórych fragmentach, nie jest to jednak czas zmarnowany, bo charakteryzacja jest naprawdę wyśmienita. Tempo narracji w ogóle jest stosunkowo niespieszne jak na powieść z założenia czysto rozrywkową, dla mnie to akurat dodatkowy plus, bo zawsze byłem zwolennikiem potężnych, ciągnących się w nieskończoność tomów.


Tak więc mistrz po raz kolejny mnie nie zawiódł. Nie jest to na pewno książka tak powalająca jak kultowe “Lśnienie”, nie wspominając już o serii o Rewolwerowcu, niemniej jednak na mocną piątkę jak najbardziej zasługuje. 

Moja ocena: 5/6

2 komentarze:

  1. ciekawe, czemu akurat za tę powieść się teraz zabrałeś, przecież lista jest dłuuuuuuuga! na pewno przeczytam kiedyś w końcu, szczególnie, że bohaterem znowu jest pisarz :D
    no i nie dało się lepiej opisać tego, jaki jest King.

    OdpowiedzUsuń
  2. zawsze jakaś musi być następna... jak dobrze wiesz (albo i nie), mój proces wybierania nowej lektury jest całkowicie nieliniowy i niezrozumiały, to czas wewnętrznych konfliktów i bolesnych rozterek, a na koniec i tak pojawia się losowanie ;)
    "worek" jest kingowy aż do bólu. ale niedługo spróbuję jego mniej typowych rzeczy, np. świeżutka czerwcowa premiera "mr. mercedes".

    OdpowiedzUsuń