Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

środa, 4 czerwca 2014

Nakład Własny Autora. Hugh Howey "Wool".

Hugh Howey. "Wool".

data pierwszego wydania: 01.01.2012 r.
stron: 509
przeczytane: 17.05.2014 r.

Jedną z moich niezliczonych spraw do załatwienia w życiu jest znalezienie idealnej książki postapokaliptycznej. Poszukiwania trwają z mniejszymi lub większymi sukcesami od dobrych paru lat i jak na razie w czołówce rankingu znajduje się Cormac McCarthy - TUTAJ możecie przeczytac dlaczego. Dalej czuję jednak niedosyt i mam wrażenie, że w tej dziedzinie pozostało sporo do odkrycia. Gdy widzę więc nową pozycję traktującą o świecie zdziesiątkowanym przez nuklearny konflikt lub wyjątkowo skutecznego wirusa, nie trzeba mnie długo namawiać.

“Wool Omnibus” to zbiór zawierający wszystkie pięć nowel rozpoczętego w 2011 roku cyklu. Tak naprawdę to jedna obszerna powieść, podział na kilka części wynika z tego, w jaki sposób utwór był opublikowany. Jest to dość ciekawy przypadek – wprost z amerykańskiego snu “od pucybuta do milionera”. Absolutnie nieznany Hugh Howey opublikował pierwszą odsłonę cyklu własnym sumptem, za pomocą systemu Kindle Direct Publishing obsługiwanego oczywiście przez Amazona. Większość tego typu przedsięwzięć, pozbawionych promocyjnego wsparcia korporacyjno-wydawniczej machiny, ginie w mrokach historii, tym razem jednak zdarzyło się coś niezwykłego – publiczność za oceanem oszalała na punkcie “wełny”. Posypały się zachwyty fanów, pełne uznania recenzje, wreszcie komercyjny sukces całej operacji – autor zarobił na swoim dziele setki tysięcy USD a na horyzoncie jest już ponoć hollywoodzka ekranizacja. Z mojej strony szczerze gratulacje – zawsze cieszy mnie, gdy ktoś swoją pasję i talent potrafi udanie skonfrontować z twardymi realiami rynku.

No dobrze, czyli biznesowo na pięć z plusem. Ale czy po przebiciu się przez otoczkę wirusowego marketingu dostajemy rzeczywiście solidną książkę? Z tym jak wiadomo bywa różnie i często ilość zachwytów w mediach społecznościowych jest odwrotnie proporcjonalna do jakości utworu. Moje odczucia w tym przypadku są szczęśliwie dość pozytywne, choć nie bez zastrzeżeń.

Opowieść traktuje o grupie ludzi żyjących w gigantycznym podziemnym silosie, stanowiącym ostatni bastion cywilizacji w świecie zgładzonym przez bliżej nieokreślony kataklizm lub wojnę. Licząca sobie znacznie ponad sto pięter konstrukcja została wyposażona we wszelkie niezbędne do przetrwania instalacje – generatory prądu, uprawy roślin, uzdatnianie wody. Wewnątrz funkcjonuje iście orwellowskie społeczeństwo. Przyrost populacji jest ze zrozumiałych powodów ściśle kontrolowany – małżeństwa muszą uczestniczyć w loterii, w której stawką jest formalna zgodna na posiadanie potomstwa. Świat zewnętrzny stanowi całkowite tabu – wyrażenie chęci opuszczenia silosu jest obok np. zabójstwa jednym z cięższych przewinień, jakich można się według panującego prawa dopuścić. Karą za najsurowsze naruszenia kodeksu jest wydalenie ze schronu – zwane zwyczajowo “czyszczeniem”. Skąd takie określenie? Delikwent otrzymuje skafander umożliwiający przetrwanie nędznych kilku minut w skrajnie toksycznej atmosferze i wyrusza w swoją ostatnią drogę. Przestrzegany jak dotąd od niepamiętnych czasów obyczaj stanowi, iż skazaniec ma za zadanie oczyścić z kurzu, pyłu i wszelkiego brudu zestaw kamer, stanowiących jedyne okno na świat dla mieszkańców silosu.

Książka zgodnie ze starą szkołą Hitchcocka rozpoczyna się od trzęsienia ziemi – a konkretnie od przeprowadzanej właśnie w drodze “czyszczenia” egzekucji. Dotyczy ona nie byle kogo, bo samego szeryfa i jak się później okaże, uruchomi ciąg wydarzeń, który zmieni losy mieszkańców schronu na zawsze. Mająca zastąpić poprzedniego stróża prawa dziewczyna lubuje się w szeroko pojętym wsadzaniu kija w mrowisko i sama prosi się o kłopoty, wyciągając na światło dzienne rzeczy, które miały pozostać na zawsze ukryte. Okazuje się, że panujący w silosie pozorny porządek kryje pod spodem mroczne tajemnice. 

Akcja toczy się w ekspresowym tempie, zwalniając tylko na moment w drugiej części powieści, by potem ruszyć ze zdwojoną dynamiką. Możecie spodziewać się licznych nagłych zwrotów, niespodziewanych wolt i mocnych akcentów – żaden z głównych bohaterów nie może liczyć na zbytnią pobłażliwość autora. Mój mózg nie jest jednak w stanie zaakceptować kilku zbyt wygodnych i zbyt niewiarygodnych zbiegów okoliczności, które popychają bohaterów na nowe tory i forsują fabułę naprzód nieco na siłę i w nienaturalny sposób. Na przykład wybór głównej bohaterki na szeryfa. Oraz jej przypadkowo nawiązana relacja z Lukasem, który również przypadkowo trafia w samo centrum politycznego przewrotu mającego wstrząsnąć silosową społecznością. Nie przepadam za narracją ulepioną z takich nie do końca logicznie umotywowanych, losowych zdarzeń. Nie przemawia do mnie również idea "czyszczenia", to że każdy skazaniec pokornie i konformistycznie podporządkowuje się rytuałowi. To oczywiście bardziej złożona kwestia, której dobrze nie jestem w stanie przybliżyć bez poważnych spoilerów. Mimo wszystko ja nie poczułem się przekonany. Jeśli jednak jesteście w stanie przymknąć na te niedoskonałości oko i na chwilę odwiesić zamiłowanie do silnych związków przyczynowo -skutkowych na kołek, książka powinna Wam przypaść do gustu. Ja daję ocenę dostateczną.

Moja ocena: 3+/6




1 komentarz:

  1. wiesz, że jestem specjalistką od nieznoszenia ciężkiego klimatu nieprawdopodobieństw w książkach, filmach i serialach. więc Cię rozumiem. szkoda, że to są te wady, bo cała reszta bardzo zachęcająca! i wcale się nie dziwię, że ktoś chce zekranizować tę powieść – nie tylko Ty kochasz postapokaliptyczny klimat, świat go pożąda! :D

    OdpowiedzUsuń