data wydania: pierwsza publikacja 1880 r.; 14.06.2002 r. (e-book)
stron: 825 (Kindle edition)
wydawca: North Point Press
tytuł wersji angielskiej: „Brothers
Karamazov”
tłum.: Richard Pevear, Larissa
Volokhonsky
przeczytane 22.12.2012 r., 03.01.2014 r.
Zacznijmy tym razem od samego końca, czyli od takiej
oto tezy: „Bracia Karamazow” to najlepsza książka jaką
kiedykolwiek napisano. Dojście do tego wniosku zajęło mi trochę
czasu, „bracia” zmagali się w moim prywatnym rankingu z innymi
godnymi przeciwnikami, w tym chociażby z supermocarnym
„Cryptonomiconem” Stephensona. Po drugiej na przestrzeni roku
lekturze tego opasłego tomiska nie mam jednak już większych
wątpliwości – jest to numer jeden i każdy kto twierdzi inaczej
może ze mną stanąć do pojedynku na broń palną lub białą.
Zanim postaram się udowodnić dlaczego
Dostojewski zdeklasował całą współczesną i przyszłą
konkurencję, warto przedstawić parę podstawowych informacji.
„Bracia Karamazow” to ostatnia książka pisarza, ukończona
została zaledwie na kilka miesięcy przed jego śmiercią. Główny
wątek powieści dotyczy brutalnej śmierci Fiodora Pawłowicza
Karamazowa – starzejącego się hulaki, człowieka zepsutego,
chciwego i złośliwego. Patrząc z tej perspektywy mamy do czynienia
z bardzo misternie zbudowanym kryminałem, który przed długi czas
nie daje odpowiedzi na klasyczne pytanie: „kto zabił?”. Nie
martwcie się – nie mam zamiaru psuć nikomu zabawy, uprzedzam
tylko że dramatyzm i napięcie zbudowane są w sposób mistrzowski,
a kulminacyjna scena konfrontacji to prawdziwa bomba atomowa. Fani
tzw. „prawniczych thrillerów” także nie będą rozczarowani –
zgrabnie podsumowującej fabułę rozprawie sądowej poświęcone
zostało bardzo dużo miejsca, a końcowe mowy prokuratora i obrońcy
to istny pojedynek tytanów.
Wokół powyższych podstawowych wątków
Dostojewski zbudował gigantyczną powieść
psychologiczno-filozoficzną – i tu właśnie tkwi cały sekret,
cała siła „Braci Karamazow”. Myśli bohaterów poznajemy w
prawdziwej mikro-skali, autor rozbiera ich motywacje na czynniki
pierwsze nie spiesząc się przy tym nigdzie i dając nam sekunda po
sekundzie prześledzić to co działo się w ich głowach.
Zapomnijcie całkowicie o prostych czarno-białych klasyfikacjach –
ten jest zły, ten dobry, ten tchórzliwy, ten szlachetny – zarówno
występujący na pierwszym planie Fiodor Pawłowicz i jego trzej
synowie, jak i poboczne postaci, są całkowicie niejednoznaczni,
straszliwie skomplikowani, mają sprzeczne myśli, cele i ambicje,
zmienne nastroje i swoje mniejsze lub większe dziwactwa.
Co za tym idzie, charakteryzacja
bohaterów nie ma sobie równych – nigdzie indziej nie uświadczycie
tak żywych i wyrazistych osobowości Ja już od jednej z pierwszych
scen, w której Fiodor Pawłowicz daje popis swojej bufonady w celi
pewnego sędziwego mnicha, wiedziałem, że mam do czynienia z czymś
absolutnie wyjątkowym. Ale na czym dokładnie polegają te magiczne
sztuczki pisarza? Kluczem do zagadki są dialogi – zarówno te
„zewnętrzne”, jak i te, które bohaterowie prowadzą sami ze
sobą. Dopóki nie przeczytacie „Braci Karamazow”, nie
uwierzycie, że dialogi można pisać w taki sposób. Dostojewski
mówi wieloma głosami – stylizacja wypowiedzi każdej z
istotniejszych postaci jest niepowtarzalna i jeszcze w dodatku
dostosowana do sytuacji – w zależności od potrzeb podniosła lub
ironiczna i drwiąca. Trudno wskazać najbardziej kolorową i
pasjonującą osobowość, moi ulubieńcy to pani Chochłakow -
egzaltowana idiotka – oraz przemądrzały nastolatek Krasotkin,
każdy znajdzie jednak z pewnością swoich faworytów, bo jest w
czym wybierać.
Oprócz psychicznej wiwisekcji licznych
bohaterów pisarz zajmuje się po drodze niezliczoną ilością
innych tematów, przemycanych w formie dygresji – czasem
humorystycznych, czasem bardzo tragicznych. Większość tych wątków
obraca się wokół religii i różnego rodzaju dylematów moralnych,
szczególnie mocno eksploatowany jest oczywiście charakterystyczny
dla Dostojewskiego problem zbrodni i odkupienia winy za nią. Nie
bójcie się, nie ma tam żadnego moralizatorstwa, wręcz przeciwnie
– pisarz często wsadza kij w mrowisko i prowokuje do zastanowienia
się nad czymś, co na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się
oczywiste. Nie sposób w takiej króciutkiej recenzji opisać w jaki
gąszcz różnych etycznych i filozoficznych niejednoznaczności
zapuszcza się autor, mogę tylko powiedzieć, że są to sprawy
niebanalne i podane w przewrotny, superciekawy sposób. Tu znów
wracamy na moment do kwestii tożsamości zabójcy – czy ten kto
faktycznie rozłupał czaszkę starego rozpustnika Fiodora jest
prawdziwym zbrodniarzem, czy rzeczywista wina leży gdzie indziej? A
może winni są wszyscy? A może nikt, a zdeprawowanemu ojcu
„należało się”? Warto zadać sobie te pytania kilkukrotnie w
trakcie czytania.
I w taki oto sposób upływa ponad 800
stron tego niesamowitego dzieła – nie wiadomo nawet kiedy. Chęć
natychmiastowego powrotu do początku i pochłonięcia książki po
raz kolejny gwarantowana. Tak jak napisałem już na samym wstępie,
„Bracia Karamazow” to twór jedyny w swoim rodzaju,
niepowtarzalny i genialny – nie czekajcie ani chwili dłużej i
zabierajcie się do lektury!
Moja ocena: 6+/6
No dobrze, klamka zapadła. Zaraz po skończeniu Dicka, zabieram się za „Braci...”. Zazdrościsz mi, co? ;)
OdpowiedzUsuńoj tak. ale na trzecie podejście nie dam się namówić... w tym roku.
Usuńzaczęłam! zapowiada się nieźle.
OdpowiedzUsuń