(The chronicles of Malus Darkblade #1)
data pierwszego wydania: 07.06.2005 r.
stron: 414
przeczytane: 13.03.2014 r.
Wyimaginowany świat
Warhammera narodził się w pierwszej połowie lat 80., początkowo
jako tło dla figurkowej gry bitewnej by chwilę później ewoluować
również w "papierowy" system roleplaying. Grupka kreatywnych
Anglików, w których głowach zakiełkowała wizja Starego Świata,
Imperium i czterech pragnących absolutnej dominacji potężnych
bogów chaosu, nie spodziewała się wtedy na pewno, że ich twór
stanie się kultowy i że wokół Warhammera wyrośnie niemal cała
gałąź przemysłu, trzymana obecnie w garści przez giełdową
spółkę Games Workshop.
Realia Warhammera to
dość klasyczne fantasy z środkiem ciężkości przesuniętym
zdecydowanie w mroczną stronę. Autorzy systemu nie szukali za
wszelką cenę oryginalności, w wielu aspektach czerpiąc z
chociażby Tolkiena a geografię opierając o rzeczywisty układ kontynentów.
Jednak poprzez maniakalne wręcz zamiłowanie do historycznych,
religijnych i kulturowych szczegółów stworzyli wspaniały i
unikatowy świat, idealnie wręcz nadający się do snucia
bezpretensjonalnych przygodowych opowieści. Nic dziwnego więc, że
powstało wiele książek, których akcja rozgrywa się w przeróżnych
rejonach Starego Świata. Na obecną chwilę jest ich lekko licząc
ponad siedemdziesiąt, mocno zróżnicowanych pod względem poziomu
literackiego. Część z nich to miernej jakości pulp fantasy, w tym
przypadku mamy jednak do czynienia z prawdziwym rodzynkiem.
Głównym bohaterem
książki jest osobnik o wdzięcznym imieniu Malus Darkblade. Należy
on do rasy mrocznych elfów, charakteryzującej się wyjątkowym
okrucieństwem, zamiłowaniem do przemocy, tortur i skrytobójczych
gier. A więc tym razem będziemy obserwować wydarzenia z
perspektywy "tego złego" – interesująca odmiana. Darkblade
pochodzi z najwyższych kręgów elfickiej szlachty, jednakże jako
najmłodszy syn i do tego bękart, zajmuje delikatnie mówiąc
niekorzystną politycznie pozycję. Nasz heros opętany jest jednak
żądzą władzy oraz zdominowania lub zgładzenia stanowiącego
konkurencję rodzeństwa. Aby osiągnąć ten cel, podejmuje
niebezpieczną wyprawę mającą na celu zdobycie kontroli nad pewnym
magicznym artefaktem. A więc fabuła niczym z Conana Barbarzyńcy,
całość opakowana w formę powieści drogi. Malus wraz ze swymi
sojusznikami przemierza mroczną i niepokojącą krainę mrocznych
elfów oraz wynaturzone i niebezpieczne Pustkowia Chaosu, tocząc po
drodze krwawe bitwy, rozwiązując zagadki, intrygując, zwiedzając
tajemnicze ruiny, uciekając przed pogonią – jednym słowem ma
pełne ręce roboty. Akcja podąża w zawrotnym tempie od jednej
przygody do drugiej, nie dając czytelnikowi nawet chwili oddechu.
Zakończenie jest dość zaskakujące i ciekawe, a co istotne –
otwiera drogę do kolejnych czterech tomów opowieści za które ja
już czym prędzej się zabieram.
Tyle moich bynajmniej nie
obiektywnych zachwytów – jako zdeklarowany miłośnik wszystkiego
co z Warhammerem związane nie mógłbym tej książce wystawić
innej oceny niż "bardzo dobra". Czy jednak jest to dobra powieść dla
kogoś niewtajemniczonego? To miłe zaskoczenie, ale raczej tak. Co
prawda w literaturze tego typu brak tak zwanej ekspozycji – autor
słusznie zakłada że 99.9% czytelników będzie wiedziało jaki
stwór kryje się pod nazwą “cold one” albo kim są Bretończycy
– jednak w tym konkretnym przypadku nacisk położony jest na akcję
i nieznajomość realiów nikogo nie dyskwalifikuje, poza tym
wiele rzeczy da się wywnioskować z kontekstu. Mogę więc
śmiało polecić powieść każdemu kto ma ochotę spróbować
“prawdziwej” fantastyki – takiej z magią i mieczem.
Moja ocena: 5+/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz