Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

piątek, 14 marca 2014

Warhammerowe smakowitości. Dan Abnett & Mike Lee "Daemon's curse".

Dan Abnett, Mike Lee "Daemon's curse"
(The chronicles of Malus Darkblade #1)

data pierwszego wydania: 07.06.2005 r.
stron: 414
przeczytane: 13.03.2014 r.

Wyimaginowany świat Warhammera narodził się w pierwszej połowie lat 80., początkowo jako tło dla figurkowej gry bitewnej by chwilę później ewoluować również w "papierowy" system roleplaying. Grupka kreatywnych Anglików, w których głowach zakiełkowała wizja Starego Świata, Imperium i czterech pragnących absolutnej dominacji potężnych bogów chaosu, nie spodziewała się wtedy na pewno, że ich twór stanie się kultowy i że wokół Warhammera wyrośnie niemal cała gałąź przemysłu, trzymana obecnie w garści przez giełdową spółkę Games Workshop.

Realia Warhammera to dość klasyczne fantasy z środkiem ciężkości przesuniętym zdecydowanie w mroczną stronę. Autorzy systemu nie szukali za wszelką cenę oryginalności, w wielu aspektach czerpiąc z chociażby Tolkiena a geografię opierając o rzeczywisty układ kontynentów. Jednak poprzez maniakalne wręcz zamiłowanie do historycznych, religijnych i kulturowych szczegółów stworzyli wspaniały i unikatowy świat, idealnie wręcz nadający się do snucia bezpretensjonalnych przygodowych opowieści. Nic dziwnego więc, że powstało wiele książek, których akcja rozgrywa się w przeróżnych rejonach Starego Świata. Na obecną chwilę jest ich lekko licząc ponad siedemdziesiąt, mocno zróżnicowanych pod względem poziomu literackiego. Część z nich to miernej jakości pulp fantasy, w tym przypadku mamy jednak do czynienia z prawdziwym rodzynkiem.

Głównym bohaterem książki jest osobnik o wdzięcznym imieniu Malus Darkblade. Należy on do rasy mrocznych elfów, charakteryzującej się wyjątkowym okrucieństwem, zamiłowaniem do przemocy, tortur i skrytobójczych gier. A więc tym razem będziemy obserwować wydarzenia z perspektywy "tego złego" – interesująca odmiana. Darkblade pochodzi z najwyższych kręgów elfickiej szlachty, jednakże jako najmłodszy syn i do tego bękart, zajmuje delikatnie mówiąc niekorzystną politycznie pozycję. Nasz heros opętany jest jednak żądzą władzy oraz zdominowania lub zgładzenia stanowiącego konkurencję rodzeństwa. Aby osiągnąć ten cel, podejmuje niebezpieczną wyprawę mającą na celu zdobycie kontroli nad pewnym magicznym artefaktem. A więc fabuła niczym z Conana Barbarzyńcy, całość opakowana w formę powieści drogi. Malus wraz ze swymi sojusznikami przemierza mroczną i niepokojącą krainę mrocznych elfów oraz wynaturzone i niebezpieczne Pustkowia Chaosu, tocząc po drodze krwawe bitwy, rozwiązując zagadki, intrygując, zwiedzając tajemnicze ruiny, uciekając przed pogonią – jednym słowem ma pełne ręce roboty. Akcja podąża w zawrotnym tempie od jednej przygody do drugiej, nie dając czytelnikowi nawet chwili oddechu. Zakończenie jest dość zaskakujące i ciekawe, a co istotne – otwiera drogę do kolejnych czterech tomów opowieści za które ja już czym prędzej się zabieram.

Tyle moich bynajmniej nie obiektywnych zachwytów – jako zdeklarowany miłośnik wszystkiego co z Warhammerem związane nie mógłbym tej książce wystawić innej oceny niż "bardzo dobra". Czy jednak jest to dobra powieść dla kogoś niewtajemniczonego? To miłe zaskoczenie, ale raczej tak. Co prawda w literaturze tego typu brak tak zwanej ekspozycji – autor słusznie zakłada że 99.9% czytelników będzie wiedziało jaki stwór kryje się pod nazwą “cold one” albo kim są Bretończycy – jednak w tym konkretnym przypadku nacisk położony jest na akcję i nieznajomość realiów nikogo nie dyskwalifikuje, poza tym wiele rzeczy da się wywnioskować z kontekstu. Mogę więc śmiało polecić powieść każdemu kto ma ochotę spróbować “prawdziwej” fantastyki – takiej z magią i mieczem.

Moja ocena: 5+/6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz